Peter Gabriel PoV (Point of View) (1990) - VHS Edit

1 year ago
66

Zapraszam do obejrzenia nagrań koncertowych Petera Gabriela wydanych w formie kasety VHS w 1990 r. Poniżej znajduje się obszerny fragment artykułu Tomasza Beksińskiego dotyczący tego materiału opublikowany w "Magazynie Muzycznym" w 1991 r. Myślę, ze nikt nie wypromowałby tego wydawnictwa lepiej. Jest to kolejna perełka z mojej kolekcji :)

"Petera Gabriela zawsze otaczała mgiełka tajemnicy. Gdy jeszcze był liderem Genesis, ukrywał się za makijażem lub maską – odgrywał na scenie kogoś innego, bohatera swoich własnych fantazji. (...)
Aż dziwne, że w dorobku Gabriela znajdują się tylko DWIE kasety wideo. (...)
Gabriel jakby nie wierzył w możliwości wideo, przez wiele lat stroniąc od realizacji teledysków. Napisał muzykę do kilku filmów („Birdy”, „The Last Temptation Of Christ”), ale sam nie próbował niczego nakręcić. Kto wie, może zdawał sobie sprawę, że do muzyki tak głębokiej i działającej na wyobraźnię trudno byłoby dobrać odpowiednie wizje? Może nie podzielał opinii Kate Bush, że obraz + dźwięk stanowią całość idealną? Trudno mu sie dziwić. Jego muzyka była zawsze niczym surrealistyczny film. Wystarczy dobrze wsłuchać sie w „Czwórkę”, zaś „Passion” – soundtrack do „Ostatniego Kuszenia Chrystusa”, broni się doskonale bez filmu, choć razem z nim tworzy Arcydzieło. Tymczasem większość teledysków tego świata razi nachalną, prymitywną łopatołogia i brakiem gustu, smaku oraz koncepcji. Występować w MTV, wśród tych śmieci, to po prostu czysta hańba.

„CV” składa się przede wszystkim z clipów zrealizowanych do albumu „So”, na tyle miernego muzycznie, że towarzyszące obrazy były czymś nieodzownym. Być może Mistrz wyczuł to samo lub też oddał sprawę w cudze, lecz sprawne ręce. Dzięki temu dwa najgorsze utwory – „Sledgehammer” i „Big Time” – doczekały się niezwykle efektownych, dynamicznych i wciągających teledysków. Poetycki i nastrojowy „Mercy Street” utrzymano w konwencji filmu, „Lonely Is An Eyesore” zrealizowanego przez 4AD, a wzruszający duet z Kate Bush w utworze „Don’t Give Up” otrzymał jakże prostą i zarazem genialną oprawę wizualną. Piotruś i Kasia po prostu tańczą w objęciach na tle wschodzącego i zachodzącego słońca. Całość to jedno długie ujęcie – och, oddałbym wszystkie płyty, żeby być wtedy na miejscu Gabriela. Podczas kręcenia modliłbym się, żeby ujęcie powtarzano bez końca.

Na wszelki wypadek powstała jeszcze druga wersja „Don’t Give Up”, mniej znana, ale umieszczona na kasecie „Cv”. Wykonawców prawie nie widać (chociaż Kasia pojawia się chwilami!), zaś widz może się spokojnie oddać kontemplacji dźwięków i obrazów, nie musząc tłumić huraganu zmysłów i przepędzać z głowy słodkich grzesznych myśli.

Kasatę uzupełniają dwa filmy ilustrujące starsze utwory „Shock The Monkey” (dowcipny i niesamowity zarazem!) oraz „I Don’t Remember” (niczym koszmarny sen, gdyby ten pomysł rozwinąć, powstałby niezły horror).

„Cv” pozostawia jakby pewien niedosyt, chciałoby się jeszcze oglądać dalej. Zaś „POV” jest tym wszystkim, czego najbardziej nawiedzona dusza mogłaby zapragnąć, zespoliwszy się całkowicie z muzyką Gabriela. Koncert przeplatany jest nieustannymi wstawkami filmowymi, komentującymi i ilustrującymi muzykę. Już przy „San Jacinto” można zapomnieć o rzeczywistości. Gabriel kreuje na scenie niepowtarzalną atmosferę. Jest to teatr jednego aktora, chociaż biorą w nim udział także towarzyszący muzycy. Wszystko przypomina „performance” Laurie Anderson – dopracowany do ostatniego szczegółu spektakl w którym muzyka niekoniecznie jest najważniejsza. Artyście nie jest potrzebna maska, makijaż i kostiumy. Jest sobą, jest po prostu obecny – i trzyma widza w niepewności i napięciu przez cały czas. Dla Gabriela każdy utwór jest niczym monolog Hamleta. Koncerty rockowe nieczęsto dostarczają widzom takich wrażeń.

Wykonując „Lay Your Hands On Me” w kulminacyjnym momencie Gebriel kładzie się na rękach zgromadzonych pod sceną fanów. To obowiązkowy punkt każdego koncertu byłego wokalisty Genesis. Zaniepokojony menażer artysty ostrzegał go ponoć: „Kiedyś skręcisz kark!”, na co Mistrz odparł spokojnie: „No to skręcę”.

Całość kończy się dramatycznym wykonaniem „Biko” – równie znakomitym jak na „Koncercie Dla Nelsona Mandeli”, gdzie Gabrielowi towarzyszyli muzycy z Simpłe Minds. Szkoda tylko, że wydawcy kasaty przesłonili ekran napisami końcowymi zanim przebrzmiała muzyka. Czyżby chcieli zaoszczędzić na taśmie? Taki już widać los nieszczęsnego „Biko”, wykonywanego przez Gabriela na wielu charytatywnych koncertach i dzięki temu umieszczanego już wcześniej na przeróżnych składankowych kasatach wideo, zawsze jednak na końcu, „pod napisy”.

To jednak najmniejszy zgrzyt. „POV” należy do najwspanialszych wideo-kaset muzycznych, jakie zdarzyło mi sie w życiu oglądać. Czekaliśmy na coś takiego długie lata. Warto było."

Pozostałe wrzucone przeze mnie koncerty znajdują się tutaj:
https://youtube.com/playlist?list=PLx17npSnCl_ak81GQHMoTaugC8l1z-3tT

FAIR USE STATEMENT
This video may contain copyrighted material the use of which has not always been specifically authorized by the copyright owner. I am making such material available in an effort to advance understanding of environmental, political, human rights, economic, democracy, scientific, and social justice issues, etc. I believe this constitutes a fair use of any such copyrighted material as provided for in section 107 of the US Copyright Law.

Loading comments...