Skrzydełko czy nóżka film kulinarny komedia. Anatomia Zła

1 year ago
55

Charles Duchemin to geniusz smaków. Jego rodzina od lat zajmuje się krytyką kulinarną, a sławny przewodnik, który wydają, rozchodzi się jak świeże bułeczki w kraju i zagranicą, stanowiąc kompendium wiedzy o współczesnej francuskiej kuchni. Duchemin żyje w czasach słowa drukowanego – jego recenzje mogą wywindować restauracje na kulinarne i finansowe wyżyny lub je pogrążyć. Swoją profesję traktuje zresztą bardzo serio, przebierając się w wymyślne stroje i fabrykując historyjki, angażujące bliskich i personel – wszystko po to, by restauratorzy nie domyślili się, kim naprawdę jest, a wyroki podniebienia były jak najbardziej prawdziwe i miarodajne.
Duchemin jest oryginałem i neurotykiem, który żyje szybko – i dla kuchni. Jak sam mówi, wszystkiego nauczył się od swojego ojca, który był uczony przez dziadka, słowem – wszystko zostaje w rodzinie. Problem jednak w tym, że syn krytyka, Pierre, mimo wyrafinowanych kubków smakowych i przekazanej genetycznie smykałki do kulinariów nie ma zamiaru pójść w ślady ojca – ale ten, zapracowany, jeszcze nic o tym nie wie. Kiedy na miesiąc przed wydaniem nowej edycji przewodnika okazuje się, że Jean Tricatel – milioner, który dorobił się na produkcji konserw i mrożonek, chce zainwestować w sektor restauracyjny, a w związku z tym wykraść niepublikowaną jeszcze wersję książki, by zainwestować w najlepiej ocenione lokale, akcja nabiera tempa. Rumieńców całej rywalizacji nabiera jeszcze fakt spotkania adwersarzy w kontrowersyjnym talk-show „Wszystkie chwyty dozwolone”, w którym panowie mają nawzajem udowodnić swoją wyższość nad przeciwnikiem.

„Skrzydełko czy nóżka” to film oparty na sytuacyjnych gagach, w których świetnie odnajduje się obsadzony w głównej roli Luis de Funès. Dzielnie wtóruje mu również cała obsada: inteligentny, przenikliwy kierowca, młoda asystentka i nieco fajtłapowaty syn tworzą ciekawe spektrum postaci i dopełniają się na ekranie.

Najciekawiej jest jednak, kiedy film przechodzi do rozważań nad samym jedzeniem: futurystyczna wizja fabryki żywności, nieco wybujała i sztuczna, spotyka współczesność na płaszczyźnie sposobu produkcji – fast food i żywność wysoko przetworzona to przecież nasza pokarmowa codzienność. Ukazana produkcja kurczaka czy ryby, choć wydaje się nierealna, wygląda jak taśma produkcyjna nuggetsów, fishburgerów (nie zawierających przecież ani grama ryby, jak w sądzie udowodnił sam McDonald’s) czy pieczywa, wypiekanego z głęboko mrożonego ciasta. Obniżenie kosztów produkcji, przeludnienie świata i „chemia” na wyciągnięcie ręki sprawiają, że żywność przestaje posiadać walory smakowe i odżywcze, jest produkowana ilościowo, a nie jakościowo. Ten szerszy problem nie jest dyskutowany, ale wyraźnie zasygnalizowany – i wstrząsające jest to, że ponura wizja przyszłości sprzed prawie czterdziestu lat spełnia się, choć miała być przerysowana, wyolbrzymiona i zabawna.

„Skrzydełko czy nóżka” to kino lekkie, zabawne, familijne. Na pewno przypadnie do gustu wielbicielom Luisa de Funès oraz przebogatej francuskiej tradycji kulinarnej.

Loading comments...